Po co nam sztuka? Jak malarstwo stało się terapią człowieka
Historia wyraźnie wskazuje na ogromne zaangażowanie ludzi w działania z pozory niepraktyczne. Wiele razy powtarza się motyw prób rozumienia świata poprzez tworzenie. Sztuka ( ta przez duże SZ ) to nie dekoracja, ale mechanizm przetrwania – sposób na rozmowę z własnym doświadczeniem, pamięcią i emocją. Od rysunków w jaskiniach po współczesne galerie — to historia tego, jak człowiek próbował poukładać chaos.
Sztuka jako pamięć i zapis emocji
Pierwsze malowidła nie powstawały po to, by „było ładnie”. Były zapisem lęku, nadziei, rytuału. Sztuka była jak archiwum emocji, które pozwalało ludziom oswoić rzeczywistość, zanim jeszcze nauczyli się ją opisywać słowami.
Z czasem stała się lustrem kultury — od rzeźb bogów po freski w świątyniach, od kronik bitew po portrety władców. Była narzędziem opowieści o tym, kim jesteśmy.
W renesansie nastąpił pierwszy przełom: sztuka zaczęła flirtować z nauką. Perspektywa, światło, anatomia – to był sposób, by lepiej zrozumieć, nie tylko odwzorować. Artysta staje się badaczem, a obraz – eksperymentem percepcji.
Impresjonizm: chwila, w której sztuka zaczęła oddychać
Dopiero impresjoniści naprawdę otworzyli okno. Monet, Renoir, Degas – oni nie chcieli już przedstawiać rzeczywistości, tylko uchwycić jej wrażenie. To był bunt przeciwko sztywnym zasadom malarstwa, ale też przeciwko temu, że sztuka musi udawać świat.
Ich płótna były zapisem emocji, nie faktów. I w tym momencie sztuka przestaje być tylko estetyką – staje się językiem przeżyć. W tym samym czasie Freud w Wiedniu zaczyna badać ludzką psychikę. Przypadek? Raczej znak czasu. Sztuka i psychoanaliza rodzą się z tego samego impulsu: potrzeby wolności i autentyczności.
Wojny i rozpad świata
Dwie wojny światowe zmiotły złudzenie, że świat jest logiczny. Picasso maluje „Guernicę”, Bacon deformuje ciało jak echo bólu, a Klee i Kandinsky uciekają w abstrakcję, bo rzeczywistość przestaje być możliwa do przedstawienia.
Sztuka staje się terapią zbiorowej traumy. Zamiast ilustrować, zaczyna przetwarzać. To samo dzieje się w filozofii – Heidegger pisze o byciu „rzuconym w świat”, Levinas o odpowiedzialności wobec Innego. To próby odbudowy człowieka po katastrofie systemów. Artyści odpowiadają na to intuicyjnie – przez formę, kolor, gest.
Rozpad jako forma wolności
Pod koniec XIX wieku znika wiara w jeden styl, jedną prawdę, jedną formułę piękna. Nietzsche mówi o śmierci Boga, Husserl o powrocie do doświadczenia.
Sztuka, podobnie jak filozofia, przestaje służyć systemom – zaczyna słuchać jednostki. Od tej pory malarstwo nie musi niczego „reprezentować”. Może być czystym zapisem przeżycia, a rozpad formy staje się dowodem życia, nie jego końcem.
Sztuka jako terapia świadomości
Tworzenie to nie hobby. To sposób, by zrozumieć, co w nas poruszone, co jeszcze nieułożone. Sztuka działa jak rozmowa – nie daje gotowych odpowiedzi, ale uczy słuchać. Nie jest ucieczką od świata, lecz jego reinterpretacją.
Dla mnie to właśnie w tym miejscu sztuka staje się terapią – nie kliniczną, ale duchową. Uczy nas widzieć siebie, zanim świat zdąży nas zdefiniować.
Na zakończenie
Sztuka to nie luksus dla wybranych. To forma myślenia, która chroni przed znieczuleniem. Pomaga przełożyć chaos na sens, emocję na gest, ból na kolor. I właśnie dlatego jest nam potrzebna – bo wciąż próbujemy siebie zrozumieć, a słowa często nie wystarczają. Narzędzie do wyrażenia i „czytania” w innej logice niż logika języka, która ogranicza sens, a ten może być nieuchwytny dla języka. Eksperyment ku manifestacji wolności drży sensem wymykającym się zwykłym narzędziom. Intuicja skraca dystans poznania istoty rzeczy, ale działa w pełnej swej sile tylko w sztuce. Filozofia, nauka i religia tu muszą uklęknąć, gdyż wszystkie stawiają systemy zamknięte. Anarchistyczna jest tylko sztuka.
karolinaxkostrzewska@gmail.com
572 267 901